Silicon Valley Fashionweek – fashiontech, transhumanizm, technoreligie…
|Zbliża się 22 wiek. Zmarli wysyłają pocztówki z nieba, mnisi z zakonu Dwuizbowców, wprowadzają się w ekstazę, dokonując rewolucji w nauce. Po świecie chodzą genetycznie modyfikowane wampiry, rozwiązując nierozwiązywalne problemy, dla zwykłych ludzi. Żołnierze posiadają w głowie przełącznik trybu zombie, odcinający im samoświadomość podczas walki. Wśród tej całej zawieruchy znajdujemy biologa terenowego Daniela Bruksa, który jest żywą skamieliną, normalsem, zwyklakiem, bez żadnych upgradów – zwykły człowiek.
Tak prezentuje się świat opisany w książce Petera Wattsa „Echopraksja”. Jest to kontynuacja nominowanego do nagrody Hugo „Ślepowidzenia”. Jednak co to ma wspólnego z modą i Silicon Valley? Dużo więcej niż by się mogło wydawać na pierwszy rzut oka.
Zacznę od tego, że książki Wattsa są fenomenalne. Jestem w nich zakochany. Hard sciene-fiction pełną gębą, nie dla zwyklaków. Trzeba się trochę wysilić, żeby rozumieć, co Watts pisze, bo wykorzystuje sporo technicznego języka. Geniusz przejawia się w tym, że fantastycznie wplata w to fabułę, tworząc niepowtarzalny klimat, który jest bardzo spójny, a zarazem zaskakuje niebanalnością podejścia. Wisienką na torcie jest fakt, że pomysły zawarte w książkach nie są wyssane z palca, ale opierają się na różnych naukowych ideach, które rozwija. I tak w „Ślepowiedzeniu”, magluje pojęcie świadomości, poszukując odpowiedzi, czym owa jest. Inspiracją dla niego są prace Dr Metzingera. W „Echopraksji” zastanawia się nad rolą człowieka w mocno zdigitalizowanym świecie, gdzie bycie zwykłym homo-sapiens powoduje wykluczenie społeczne. Bo komputeryzacja zaszła tak daleko, że nadludzie to jednostki ze wtyczką w mózgu, przez które wgrywa się odpowiednie oprogramowanie. Natomiast religia to nie wiara w Boga z brodą, ale technologia, która dokonuje rewolucji naukowych.
Watts nie jest sam w tworzeniu wizji przyszłości. Wystarczy posłuchać co do powiedzenia na ten temat ma historyk Yuval Noah Harari. Jest wykładowcą Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie i autorem książki „Sapiens: A Brief History of Mankind” („Sapiens: krótka historia ludzkości”). W przeciwieństwie do prognozowania przyszłości ów Pan próbuje rozpoznać, jakie są możliwości, jaki jest horyzont przyszłości, przed którym stajemy. I co spośród tych możliwości się wydarzy. Według niego epoka mas się skończyła i coraz bardziej będą pogłębiały się różnice między bogatymi i biednymi. Walka będzie się toczyć na arenie medycyny, która już nie będzie tylko ratować życie, ale podnosić standardy naszej egzystencji, wykorzystując do tego technologię. Śmierć stanie się jedynie technicznym aspektem do rozwiązania. Przełomem będzie podłączenie mózgu do komputera. Swoją drogą w książkach Wattsa „Niebo” to komputerowa chmura, w której przetrzymywane są cyfrowe kopie ludzkich świadomości. A już teraz ludzie podłączają się do komputerów, czego przykładem jest pierwszy człowiek cyborg, o którym pisałem tutaj.
Oczywiście, to nie wszystko. Technologia tak się rozwinie, że maszyny coraz częściej będą zastępować ludzi. Może jeszcze minie 500 lat, zanim dostaną świadomość, ale inteligencją już nas przewyższają. Najważniejszym pytaniem 21 wieku będzie, co zrobić z ludźmi, kiedy staną się zbędni? Historia lubi się powtarzać. Wystarczy spojrzeć na to, co działo się w czasie rewolucji przemysłowej. Stare idee i modele umierały, nie mogąc poradzić sobie z nowymi problemami. Podobnie dzieje się dzisiaj. Technologia ułatwia życie, tworząc sporo problemów i zapytań. Odwoływanie się do starych schematów nie pomoże. Gdzie szukać odpowiedzi? W Dolinie Krzemowej.
To ona jest światem XXI wieku i nie chodzi tylko o technologię, ale również idee, religie. Dzisiaj najbardziej interesującym miejscem na świecie jest Dolina Krzemowa, a nie żadne inne. To tam ludzie tacy jak Raymond Kurzweil (amerykański pisarz i futurolog, propagator idei transhumanizmu) tworzą nowe religie. Te religie, a nie religie wywodzące się z Syrii, Iraku czy Nigerii, zapanują nad światem. Czy będą to Dwuizbowcy, o których pisze Watts? Kto wie…
W ten oto sposób dotarliśmy do Sillicon Valley. Ostatniego przystanku na drodze do końca tego tekstu. Bo przecież miało być również o modzie. 12 maja tegoż roku w Dolinie Krzemowej odbyła się pierwsza edycja tamtejszego eventu modowego szumnie nazwanego Silicon Valley Fashion Week. Impreza o tyle była interesująca, gdyż zamiast modeli na wybiegu pojawiły się drony. Tak to nie żart. Drony zastąpiły ludzi w trakcie tamtejszych pokazów mody. Próżno było szukać firm takich jak Oscar De La Renta, jednakże pojawiły się takie marki jak 3M, Misfit Wearables i Pebble.
Całe to zamieszanie nie za bardzo spodobało się branży modowej. GQ napisał, żeby chłopcy w bluzach dresowych zajęli się swoimi sprawami, a pokazy mody zostawili im. Przecież jak to tak można, że ludzie w jeansach i bluzach z kapturem robią pokazy mody. To nie jest fashion! Nie jest dla tych, co tego nie rozumieją. Jak czegoś nie rozumiemy, to przeważnie się tego boimy i wyśmiewamy. Chyba GQ trochę nie nadąża za trendami. Zresztą jak cała branża modowa – jest trochę mało technologiczna. W tym momencie to właśnie technologia kreuje i wyznacza nowe modele, trendy. Pokaz w Silicon Valley jest kolejnym tego potwierdzeniem.
Jak widać czasem trzeba spojrzeć na temat z szerszej perspektywy, żeby zobaczyć, że pewne zmiany mają swoje korzenie w różnych źródłach i obserwować je można na wielu płaszczyznach. Te zmiany wychwytują tylko nieliczni a pomoga w tym spojrzenie w przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Dlatego warto być czujnym. Jak będzie? Na pewno w Polsce drony na wybiegach szybko się nie pojawią. Na razie mamy pikniki z kiełbaskami jak Mercedes Benz Fashion Weekend Warsaw. Większość się zgodzi, że wszystkie te nowe technologie ponownie zwiększą zbiorową potęgę ludzkości. Jednak w jakim kierunku to zmierza i czy Silicon Valley ze swoim Fashion Weekiem będzie ważnym miejscem w tym procesie, czas pokaże.